"Podstawowym warunkiem tego, żebyśmy mogli usłyszeć wołanie piękna i na nie odpowiedzieć, jest cisza. Jeśli nie mamy ciszy w sobie - jeśli nasz umysł, nasze ciało są pełne zgiełku - nie jesteśmy w stanie usłyszeć, jak woła do nas piękno".
Właściwie nie mam nic więcej do dodania. I mogłabym skończyć ten post na cytacie z książki Thich Nhat Hanha Cisza, ale mam świadomość, że człowiek cywilizacji zachodniej może się przemknąć nad tym cytatem i pognać dalej. A tu właśnie chodzi o to, żeby przestać biec. Żeby się zatrzymać. Żeby do swojego czasu i swojej przestrzeni zaprosić ciszę. Thich Nhat Hanh pyta, dlaczego tego nie robimy i podaje kilka potencjalnych odpowiedzi. One nie są łatwe, nie są wygodne, nie chcemy spojrzeć w oczy swojemu strachowi, swojej samotności, brakowi przynależności, brakowi miłości, każdemu innemu brakowi... Dlatego zapełniamy tę przestrzeń na ciszę gwarem. Żeby nie usłyszeć tego, co się domaga usłyszenia.
Próbujemy zagłuszyć ten wewnętrzny głos kompulsywnym jedzeniem; ciągłym kontaktem z innymi (realnym lub wirtualnym), filmami, grami, telewizją; realizacją jakichś celów (nie zawsze zgodnych z potrzebami duszy). Niestety, jeśli wypełniamy swój czas bylejakością, to otrzymujemy byle jakie życie., jakkolwiek okrutnie to nie brzmi.
Jeśli otaczamy się ludźmi, którzy ciągle narzekają i plotkują, sami zaczynamy narzekać i plotkować. I odwrotnie - jeśli przebywamy w gronie ludzi serdecznym, pełnych optymizmu, stajemy się serdeczni i pełni optymizmu.
Thich Nhat Hanh powiada, że "jesteśmy tym, co myślimy [...] jesteśmy tym, co czujemy". Dlatego warto stworzyć sobie przestrzeń ciszy, nie tylko tej zewnętrznej, ale i tej (a nawet przede wszystkim) wewnętrznej. Bowiem cisza nie jest brakiem mowy, brakiem dźwięków. Cisza jest spokojem serca. Można się jej nauczyć. Krok za krokiem. I praktykować ku swojemu dobrostanowi.
W takiej ciszy można usłyszeć to, co domaga się usłyszenia i można się z tym zmierzyć. Nie pokonamy swoich demonów, nie stając z nimi twarzą w twarz. A zamiatanie pod dywan nie jest żadnym sposobem. A gdy je pokonamy, usłyszymy, co tak naprawdę w duszy nam gra, czego pragniemy. Co stoi za naszymi pozornymi celami. A gdy to usłyszymy, nic nas już nie zatrzyma w działaniu. Będziemy prostą drogą zdążać w stronę naszego dobrostanu.
I nie tylko. Może to brzmi dla niektórych abstrakcyjnie, ale nasze szczęście ma wpływ na ludzi, którymi się otaczamy. Nasze myśli i nasze emocje mają wpływ na ludzi, którzy są wokół nas. Nasze myśli, nasze emocje kształtują nie tylko naszą rzeczywistość, ale i rzeczywistość innych ludzi. Zatem i dla swojego dobra, i dla dobra bliskich, a kolejności dalszej - wszystkich pozostałych ludzi, należały się zatrzymać, spojrzeć w głąb, pobyć w ciszy ze sobą.
"Wewnętrzna cisza pozwala usłyszeć głos własnego serca, dzięki któremu odważnie podążysz za swoimi najgłębszymi pragnieniami", powiada Thich Nhat Hanh, a któż z nas nie chce podążać za swoimi najgłębszymi pragnieniami...
Comments