A gdyby tak zerwać z dotychczasowym życiem i umówić się na ekscytującą randkę?
System kar i nagród działa tak skutecznie, że po jakimś czasie nikt już nam nie musi mówić: grzeczna dziewczynka/niegrzeczna dziewczynka. Sami siebie nagradzamy i karzemy zgodnie z panującym w kulturze systemem wierzeń i wartości. Sami siebie nazywamy łamagą, ofiarą, głupcem, niedorajdą, nieudacznikiem, leniem, gamoniem, idiotą etc. Pozwalamy innym, obcym, znajomym, bliskim, by okazywali nam pogardę, lekceważenie. A to wszystko ze strachu przed prawdziwym życiem. Sami w siebie nie wierząc, wybieramy życie, w którym tak naprawdę jesteśmy i ofiarą, i swoim własnym katem.
Jest jednak wyjście. Można zawrzeć nowe umowy. Nie ze światem. Świat jest iluzją. Iluzją tak wykreowaną, że będzie dążyć do zatrzymania nas w świecie sztywnych norm, kar i nagród. Te umowy trzeba zawrzeć ze sobą.
Pierwsza umowa mówi o tym, by szanować swoje słowo. Słowo bowiem ma w sobie moc, której przecenić nie można. Słowo dodaje skrzydeł. Słowo rani. Słowo, które wydobywa się z ust, winno być świętością. Zatem nie należy obwiniać, oczerniać ani innych, ani siebie. Nie należy szydzić, plotkować, złorzeczyć. I tak, jest to możliwe. Czy łatwe? Rzecz dyskusyjna. łatwym może być spędzenie życia na wersalce przed telewizorem. Czy byłoby to sensowne, piękne i mądre? Niekoniecznie. W życiu nie chodzi o to, żeby było łatwo. Raczej o to, by było sensownie, pięknie, mądrze. I dobrze.
Druga zasada dotyczy tego, by niczego nie brać do siebie. Ludzie wokół mówią dużo różnych rzeczy (dlatego dobrze by było, gdyby wszyscy zastosowali zasadę nr 1, wtedy zasada nr 2 straciłaby swój sens. Póki co jednak... nie bierze wszystkiego do siebie. To, co ludzie mówią - i w jaki sposób mówią - tak naprawdę dotyczy ich, nie Ciebie. Mówią o swoich emocjach. Mówią, by oszukać, by wprowadzić w błąd, by dokuczyć. Ale wszystko to dotyczy ich, nie Ciebie. Umów się ze sobą, by nie brać do siebie tego, co inni mówią o sobie.
Trzecia zasada. Nie zakładaj niczego z góry. Mamy - jako ludzie - tendencje do zakładania, co się wydarzy. Jeszcze nie zaczęliśmy projektu, a już szukamy ekipy ratowniczej na wypadek katastrofy. Ale rzecz nie dotyczy tylko wydarzeń. Dotyczy też tego, co mówią inni ludzie. Zakładamy, że wiemy, co drugi człowiek chciał powiedzieć i co myśli. Wiemy lepiej od niego. A jakże. Ale może by tak spytać, co ma na myśli? Często się okazuje, że wcale nie to, co sobie projektujemy. Czasem wystarczy porozmawiać.
Czwarta zasada. Rób wszystko najlepiej, jak potrafisz. Po prostu. Nie najdłużej. A najlepiej. Łącznie z życiem towarzyskim i uczuciowym. Żyj tak, jak potrafisz najpiękniej. We wszystkich dziedzinach. Po prostu. Sama świadomość, że dajesz z siebie wszystko zapewni Ci dobrostan. Więcej nie trzeba. Nie potrzeba nagród, honorów. Jeśli żyjesz na sto procent, to samo to staje się nagrodą.
Jak więc zacząć? Od uwolnienia się od wszystkiego, co nas wiąże, blokuje, zatrzymuje, nie pozwala oddychać. Od odszukania tej strefy wolności w sobie. Ona tam jest. Tylko zamknięta. Bo sami ją zamknęliśmy, chcąc nagrody od rodziców, nauczycieli, partnera, szefa. Dostawaliśmy te nagrody lub nie. Ale one i tak nie mają większego znaczenia. Ważne jest to, co jest w nas. A w nas jest wolność. wolność, która nie jest anarchią. Nie tak rozumiana wolność, że mogę wszystko zrobić, w tym krzywdę drugiemu człowiekowi. Nie.
Wolność wyboru, wolność rozkwitu, wolność piękna. Wolność szczęścia.
O tym i kilku innych rzeczach pisze Don Miquel Ruiz w Czterech umowach. Warto.
Comments